Przeźrocze

Gdzieś brzegi światła odbijają detale.
Sekundy zmieniają własne zasady.
Wiatr chłodem podcina, dyszące oddechy.

Szum fali zaczepia suche gałęzie.
Śmierć czeka na mnie jak pies na kości.
Trzymam w dłoni pogniecione karty.
Złudzenie trwałości dodaje mi lata.
Wybaczam sobie te spalone oktany.

Wybrałaś spokój, zagrodzony drutami.
Blacha nad głową odcina ten dotyk.
Śmiech dzieci zabija milczenie.
Codzienne wieczory cichną za oknem.

Pomalowane oczy czasem spływają.
Pamięć jest śliska, pod błotem glina.
Mury bezpiecznie chronią przed chłodem.
Ciało wyrywa mgliste wspomnienie.

Nic co się stało nie było bezmyślne.
Daleko też stało od planu na przyszłość.
Być może naprawdę się pogubiłem.
Na pewno będzie we mnie do końca.

Tadeusz Pień


Posted

in

by

Tags:

Comments

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *