Jest wszędzie, czas, trucizna, miłość. Patrz jak podnosi Twoje ciało, kiedy Ty już ledwo zdychasz. Nic nie jest takie samo, każdy strup goi się inaczej. Światło rozlało się po stopach, żar napierdala po oczach. Lekko dotykam powietrza, na ustach pył kurzu. Rzucam ziemię na próżność, jest chłodna. Szybkość rwie spokój na strzępy. Stoisz, ręce w kieszeniach dotykają łona. Odwróć się jeszcze raz, niech szkła odbiją pożądanie. Pazerny uśmiech, lekko rysuje usta. Zapach!
On
by
Tags:
Leave a Reply